Niezwykłe znalezisko
W 1932 roku mieszkaniec Opola ukrył w Wałbrzychu list, w którym poprosił, aby znalazca powiadomił jego rodzinę. Dopiero teraz wiadomość ujrzała światło dzienne, a życzenie Alexandra Szczesa zostało spełnione - informuje "Nowa Trybuna Opolska”.
Poniemiecka butelka została znaleziona w zamurowanej ścianie przy jednym z okien podczas remontu restauracji, która jest częścią Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia w Wałbrzychu. Butelka mogła zostać wyrzucona przez robotników na śmietnik, ale na szczęście trafiła w ręce muzealników.
Zaintrygowała nas - nie ukrywa Bogumił Gwoździk z działu marketingu Starej Kopalni. - Okazało się, że brązowe szkło skrywało w środku list w języku niemieckim. Kawałek szarego papieru zapisano ołówkiem i starannym pismem. To pomogło dopisać nam dalszy ciąg do tej niezwykłej historii.
Wiadomość została napisana przez Alexandra Szczesa z opolskiego Kromołowa (wówczas było to niemiecki Kramelau), który w 1932 roku pracował na kopalni „Julius Schacht” w Wałbrzychu jako murarz.
W swoich zapiskach poinformował, że "w czasie wojny światowej od 13 stycznia 1915 r. do 14 grudnia 1918 r. pracował, jako muzyk", a dalej prosił przyszłego znalazcę, aby powiadomił członków jego rodziny: żonę lub któreś z ośmiorga dzieci, o których wspomniał w liście. Oceniał też, że obecnie panują w Niemczech "ciężkie gospodarcze i polityczne czasy".
Rodzinę Alexandra udało się odnaleźć dzięki pomocy sołtysa Kromołowa (powiat krapkowicki). Okazało się, że w wiosce nadal mieszka Gizela Pelka, prawnuczka autora listu, która bardzo ucieszyła się ze znaleziska. Potwierdziła, że autorem listu jest jej pradziadek, który po wojnie powrócił do rodzinnego Kromołowa, gdzie zmarł w 1971 r. i gdzie go też pochowano - opowiada Gwoździk.
List pozostanie w Starej Kopalni i tam zostanie wyeksponowany. Dyrekcja obiektu chce też zaprosić do siebie potomków murarza.



