Rodzice przedszkolaków mogą spać spokojnie
Trwające wiele miesięcy strajki niemieckich przedszkolanek i pracowników socjalnych odchodzą w zapomnienie. Związki zawodowe ver.di i samorządy finansujące przedszkola doszły do porozumienia. Rodzice przedszkolaków mogą spać spokojnie, więcej strajków (jak na razie) nie będzie.
Kilka miesięcy (oczywiście z przerwami) trwały protesty niemieckich przedszkolanek i pracowników socjalnych.
Cierpliwość rodziców przedszkolaków była wystawiona na próbę, wielu z nich, nieraz, zachodziło w głowę, co zrobić z dzieckiem, gdy przedszkole jest zamknięte. Niektórzy krytykowali postępowanie przedszkolanek, inni się z nimi solidaryzowali, uważając, że zarobki w przedszkolach są zbyt niskie w porównaniu z ogromną ilością obowiązków i odpowiedzialnością jaka ciąży na pracownikach.
…to główne powody strajków pracowników niemieckich przedszkoli i placówek społecznych. Rozmowy z samorządami trwały i trwały, aż wreszcie udało się osiągnąć porozumienie.
Wychowawczynie i pracownicy socjalni będą teraz otrzymywać wynagrodzenie wyższe o 3,5% w porównaniu do poprzedniego. To dobra wiadomość, ale nie dla wszystkich… Specjaliści szacują, że podwyżka płac w tym sektorze będzie wynosić 315 mln euro rocznie, którą pokryją podatnicy i lokalne samorządy.
Wczorajsze wydania niemieckich gazet poświęciły dużo miejsca szerokiemu tematowi jakim jest pracy w przedszkolach i ośrodkach socjalnych. Co ciekawe każde wydanie zwracało uwagę na inny aspekt np. „Stuttgarter Zeitung“ pisał: Nigdy dotąd nie dyskutowano tak otwarcie o znaczeniu wychowania i pracy socjalnej zwracając tym samym uwagę na sukces, jaki odniosły związki zawodowe, zyskując nie tylko rozgłos, a tym samym popularność.
Dziennik ekonomiczny „Handelsblatt” wspominał, że zawarte porozumienie jest dobrą wiadomością dla pracowników z dziećmi, pracodawców i rodziców, zaznaczając, że nieprzewidywalne braki opieki nad dziećmi były niedopuszczalne.
Najbardziej sceptyczna wydawała się być reakcja dziennika „Stuttgarter Nachrichten”: Porozumienie opiewa na tylko dziewięć milionów euro więcej niż wynegocjowano w postępowaniu rozjemczym – przy 240 tys. zatrudnionych wychodzi na głowę przeciętnie 3,12 euro miesięcznie. A zasadniczy problem pozostaje: reputacja zawodów socjalnych i pedagogicznych. Wychowawczynie mają za sobą czteroletnie wykształcenie, którego nikt im nie zwraca i za które musiały płacić same. W każdym innym zawodzie byłaby mowa o wyzysku.



