Wszędzie tylko kłody pod nogi…
Niemcy bronią płacy minimalnej, ich decyzję popiera Francja i Włochy. Unia Europejska nadal milczy w tej sprawie. Polscy przewoźnicy nadaj pozostają bez sił.
Polscy przewoźnicy załamują ręce w związku ze sprawą jednolitej stawki płacy minimalnej, która obowiązuje na terenie Niemiec od początku 2015.
Zgodnie z prawem polscy przewoźnicy, a właściwie właściciele firm przewozowych, są zobowiązani do wypłacania pracownikom przejeżdżającym przez teren Niemiec 8,50 euro za godzinę pracy. Niemiecka stawka w porównaniu z polskimi zarobkami jest bardzo wysoka, a niektóre firmy po prostu na to nie stać by taką sumę wypłacać swoim pracownikom.
Polski rząd zwrócił się z prośbą do rządu Niemieckiego o nowelizację ustawy dotyczącej płacy minimalnej, zwracając szczególną uwagę na sektor tranzytowy. Wszystkie dotychczasowe rozmowy polsko-niemieckie kończyły się fiaskiem, dlatego polski rząd skierował sprawę do Komisji Europejskiej, która zwróciła się z prośbą do niemieckiego rządu o wyjaśnienie sprawy.
Niemcy bronią minimalnej płacy w transporcie uważając, że jest ona zgodna z prawem unijnym – tak wynika z wyjaśnień, które Berlin dostarczył Komisji Europejskiej.
W odpowiedzi na niemieckie wyjaśnienia Komisja wysyła sprzeczne informacje. Z jednej strony popiera działania niemieckiego rządu, z drugiej broni zasad jednolitego rynku. Bruksela „po cichu” liczy na to, że Niemcy sami wycofają się z pomysłu jednolitej stawki płacy minimalnej w tranzycie. Jednak nic na to nie wskazuje.
Dodatkowe kłody pod nogi polskim przewoźnikom rzuca Francja i Włoch, które również chcą podnieść stawkę płacy minimalnej.
Czy sprawa płacy minimalnej zakończy się pomyślnie dla Polski?



