Pracę może stracić około 3 tys. zatrudnionych. To sposób Deutsche Bahn na uniknięcie strajków?
Od lat jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że na czele pociągu znajduje się kabina, a w niej maszynista, który steruje pracą całego pociągu. Dostanie się do kabiny motorniczego, nie wspominając już o możliwości odbycia podróży za sterami maszyny, to marzenie niejednego miłośnika kolejnictwa. Jednak od pewnego czasu dokonuje się „zamach” na tę świętość, poprzez wprowadzanie automatycznie prowadzonych pociągów. Deutsche Bahn uruchomiło już pierwszy pilotażowy projekt.
Co trzeci Niemiec obawia się, że w ciągu 10 lat jego stanowisko zostanie zmechanizowane. Z kolei 1/5 z nich uważa, że ich zawód po prostu zniknie.
Obawy są uzasadnione. Specjaliści niemieckiego rynku pracy prognozują, że w ciągu dwóch dekad nawet jedna trzecia zawodów w Niemczech zostanie zautomatyzowana.
To, do czego spieszą się fani postępującej technologii i cyfryzacji, a także niektórzy pracodawcy, nie zawsze jest dobre dla pracowników…
Robotyzacja od lat budzi kontrowersje, ponieważ z punktu widzenia zatrudnionych, oznacza redukcję miejsc pracy, co z kolei prowadzi do zjawiska określanego mianem bezrobocia technologicznego.
Już teraz prognozuje się, że w niemieckiej kolei roboty odbiorą pracę około 3 tys. zatrudnionym. Szef DB Ruediger Grube widzi w tym plusy. Jego zdaniem spółka redukując etaty, raz na zawsze pozbędzie się powracającego problemu strajków maszynistów, z którymi DB boryka się od kilku lat. Tracąc na tym gigantyczne sumy pieniędzy.
Zapędy szefa DB studzą psychologowie. Ci są zdania, że rewolucja (związana z automatyzacją pracy maszynistów) na niemieckich kolejach doprowadzi do jeszcze poważniejszych strajków. Powodem konfliktu nie będzie już podwyżka płac i skrócenie tygodniowego czasu pracy o godzinę, lecz automatyzacja odbierająca ludziom pracę.
Pomysłodawcy robotyzacji są zdania, że nowości technologiczne oprócz zwiększenia szybkości transportu, poprawią także jego bezpieczeństwo. Moim zdaniem pełna automatyzacja to byłby tylko "bajer" – mówi Adrian Szczerba.
Pasjonat kolejnictwa i maszynista z zawodu uważa, że pełna robotyzacja wykonywanego przez niego zawodu negatywnie wpłynęłaby na komfort jazdy pasażerów. – Pasażerowie czują się zdecydowanie bezpieczniej, gdy widzą maszynistę na początku składu. Robot nie jest w stanie zastąpić ludzkiej pracy w stu procentach – dodaje.
Przyjmijmy, że hipotetycznie maszynista znika z kabiny. Jego pracę i obowiązki przejmą roboty, a także specjalistyczne oprogramowania komputerowe. Na pierwszy rzut oka faktycznie są to rozwiązania pozwalające zaoszczędzić pieniądze (redukcja etatów). Jednak mechanizacja pociągu wymusi, w miejsce zwolnionego motorniczego, zatrudnienie dodatkowych osób, które podróżowałyby z pasażerami. Ich rola sprowadzałaby się do pomocy turystom w sytuacjach awaryjnych, a także w obsłudze zautomatyzowanych urządzeń będących na wyposażeniu nowoczesnych składów.
Zdjęcie: https://www.flickr.com/photos/photocapy/3616828477, autor: Photocapy