Kolejna INNA relacja z polsko-niemieckiej katastrofy futbolowej - "Wir sind noch schlechter als Ihr...!"

· Autor:
Kibice reprezentacji NIemiec
UdostępnijMessengerWhatsapp
Bądź na bieżąco. Obserwuj nas na:

Mieliśmy odpuścić naszym reprezentantom i zrezygnować z naszej INNEJ relacji, ale po rwącej i ciągle wzbierającej fali natchnienia, jaką zalała nas dziś niemiecka Mannschaft nic nie da już rady nas powstrzymać. O prośbie pana Jacka i naszych fanów nawet nie wspominamy. Przeczytaj INNĄ relację Piotra i Sławomira z... sami nie wiemy z czego. Relację, której tak naprawdę lepiej jakby nie było ;)

Ostrzeżenie dla naszych fanów! Miało być na luzie. Okazało się jak się niżej można przekonać, że wyszedł poważny artykuł o polskiej piłce od 1992 roku po dzień dzisiejszy. Z góry przepraszamy. I o zgroza zabrakło miejsca i czasu dla Sławka. Sławek wróć!

Naprawdę chcieliśmy odpuścić naszym kopaczom oraz ich dzieciom, wnukom i prawnukom, które może około 2100 roku natkną się na ten artykuł, szukając wskazówek na temat powodów zmiany nazwiska swojego pradziadka w 2018 roku. Okaże się też być może, że ów przodek wbrew rodzinnej legendzie nie pracował w budzie z męskim striptizem i innymi atrakcjami będącymi logicznym następstem uprzednich, tylko latem 2018 roku miał inne zajęcie...mniej chwalebne.

Przeczytaj też prolog, czyli "Ihr seid genau so schlecht wie wir", czyli INNA relacja Piotr i Sławomira z meczu Polska-Senegal.

Orzeł pierwszy - dobry, bo nasz

Już przed meczem z Kolumbią czuliśmy, co się święci, więc zrezygnowaliśmy z przeprowadzenia naszej relacji na żywo. Okazało się, że słusznie. Musielibyśmy przyłączyć się do narodowej histerii i też kopać leżącego. A mianowicie leżących jedenastu. A to nie w naszym stylu.

Tym bardziej, że jak sam bardzo słusznie zauważyłem na moim własnym, więc należącym do Marka Zuckenberga profilu na Facebook, tak naprawdę nie ma czym się denerwować.

Polska reprezentacja zagrała po prostu na swoim poziomie, adekwatnym do liczby cztero- i pięciolatków, które w latach 1992-2002 miały możliwość uczestniczyć w Polsce w treningach na przyzwoitym poziomie. I tu nie mam na myśli tylko dużych miast i Polski A, ale też małych miejscowości i wiosek.

Bo czym Orlik za młodu nasiąknie...

Celowo nie piszę tu o wysokim, ale o przyzwoitym poziomie treningów, gdzie wystarczy,że trener wie, że w lidze juniorów nie jest najważniejszy wynik, tylko rozwój zawodnika i gdzie rodzice nie krytykują zajadle i na żywo każdego blędu swoich niedoszłych mistrzów grupy H.

Bo w końcu na czym Ci młodzi zawodnicy mają się uczyć jak nie na własnych porażkach i na własnych błędach? Jak mają pokonać swój strach i chocby ćwiczyć od małego drybling, nawet kosztem straty piłki w meczu? O zgrozo! Jak mają się nauczyć podejmować szybko i samodzielnie decyzje na boisku, kiedy od trampkarza steruje ich poczynaniami meczowymi czujny trener i jeszcze więcej wiedzący ojciec?

No i dziś mamy to, co mamy...i sami sobie na to zapracowaliśmy w latach 1992-2002.

I tak jest dobrze... ale przypadkiem

Sytuacja, w której w tej samej dekadzie urodzili się Lewandowski, Piszczek, Glik, Krychowiak i Błaszczykowski to tylko zbieg okoliczności, a nie efekt zaplanowanego i skrupulatnie wprowadzonego systemu szkolenia. Chyba że pan Dziurowicz i Listkiewicz ugadali się tak z ich rodzicami, w co śmiemy wątpić. Przez ten wyjątowy przypadek w ogóle udało nam się awansować do turnieju finałowego, co jest nie tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ale wręcz cudem.

Zresztą przykład Roberta Lewandowskiego jest wyśmienity, wprost idealny. Doszedł tam gdzie jest, czyli bardzo blisko samego szczytu nie dzięki, a wręcz wbrew polskiej nieomylnej myśli szkoleniowej. Nie poznali się na jego talencie w Legii, a w Lechu jak gminna wieść niesie trener o uznanym po obu stronach Odry nazwisku po obejrzeniu Roberta w akcji zażyczył sobie zwrotu kasy za paliwo po niezbyt owocnej wizycie na jego meczu w Pruszkowie. (sic!)

Parę słów gorzkiej prawdy z ust pana Roberta po porażce z Kolumbią niejednego zaskoczyło. Polska reprezentacja gra na takim poziomie, jaki odzwierciedla poziom polskiej piłki i "na więcej nie było nas stać".

Wszaksze kilkadziesiąt lat zaniedbań to spory ciężar, nawet dla betonowego sumienia polskiego działacza piłkarskiego, jakiego ja pamiętam z moich młodzieńczych lat. No właśnie...

Orzeł Mały: Studium przypadku własnego

Pamiętam taką sytuację z mojej na szczęście krótkiej „kariery” w Polsce. Lata dziewięćdziesiąte. Typowe zakończenie sezonu typowej drużyny z okręgówki z południa Polski. Do lokalu pełnego bawiących się chłopaków, cieszących się z utrzymania w lidze wchodzi półpijany prezes-sponsor, swoim brzuchem zajmjując subiektywnie oceniając trzy-czwarte pomieszczenia i skrupulatnie wylicza ile punktów my zdobyliśmy w sezonie, a ile on kupił...No brawo ON!

O wpisaniu mi, szesnastoletniemu wtedy zawodnikowi, w sprawozdaniu meczowym kilka tygodni wcześniej czerwonej kartki otrzymanej przez innego zawodnika, notabene naszego najlepszego obrońcę wtedy-nie-do-zastąpienia nawet w tym miejscu nie wspomnę. On oczywiście zagrał w kolejnych meczach. Ja musiałem pauzować kilka tygodni nawet w meczach juniorów. A okazało się ostatecznie, że to nie Witkowi zawdzięczaliśmy utrzymanie, ale grubemu panu G. i jego walizce ;)

Na marginesie, w Niemczech obowiązuje absolutny zakaz wykorzystywania juniorów bez zawodowej umowy w drużynach seniorskich. Dzięki temu nastoletni zawodnicy rozwijają umiejętności na swoich pozycjach, w meczach z rówieśniakami, a nie służą jako zapchajdziury w drużynach seniorów, najczęściej na lewym lub prawym skrzydle, niezależnie od swoich predyspozycji piłkarskich.

c.d.n.

Być może Karol Kopeć kiedyś zechce publicznie opowiedzieć, dlaczego przed kilku laty jako młody perspektywiczny zawodnik wybrał transfer z polskiej drugiej ligi do amatorskiego bawarskiego SC Oberweikertshofen, via testowy sezon w Polonii Monachium, zamiast do jednego z klubów polskiej ekstraklasy. Na razie nie napiszemy do którego. Pożyjemy, może wkrótce z olbrzymią przyjemnocią ten transfer opiszemy :-D

Pan Redziński gwałci moją młodą duszę. Czyli mistrzem ma być Legia i basta!

W tym kontekście oczywiście nie mogę pominąć wyjątkowego wyczynu pana Redzińskiego, który w 1994 roku postanowił pomóc piłkarzom w podjęciu decyzji, która drużyna ma zostać mistrzem Polski. Panu Redzińskiemu dziękuję za ostateczne unicestwienie mojej kiełkującej wtedy przed radiowym odbiornikiem miłości do wszelkich objawów centralizmu w kontekście politycznym, kulturowym, kulturalnym i jakimkolwiek innym. Więcej o tym skandalicznym meczu tutaj,  koniecznie przeczytaj reportaż Przeglądu Sportowego.

To nie był i nie jest odosobniony przypadek, nie tylko na najwyższym, ale absolutnie na każdym poziomie polskiego futbolu. Więc po co się tu emocjonować dwoma zasłużonymi zresztą porażkami polskiej drużyny narodowej?

No i co z tego wszystkiego?

Chcecie polskiej reprezentacji na przyzwoitym poziomie? Na poziomie nie wynikającym z przypadku, ale systematycznej pracy? Wasz hejt i memy w internecie nie pomogą. Możesz nawet wylać wannę pomyj na pana Nawałkę. To nic nie da.

W 38-milionowym kraju da się stworzyć dobrą drużynę narodową. Starczą do tego tylko i aż dwie rzeczy, odpowiedni system szkolenia i czas. Dużo czasu. Około piętnaście lat.

Po pierwsze nie ma znaczenia czy selekcjoner dziś nazywa się Adam Nawałka, Jogi Löw czy Zdzisław Winiarski, ale kto i jak trenuje te kilka tysięcy (pewnie tyle jest?) drużyn młodszych juniorów w polskich wsiach i miasteczkach.

Najważniejszy jest jednolity i prosty system szkolenia, jako to mówią Niemcy flächendeckend, który będzie możliwy do wprowadzenia w każdym, nawet najmniejszym klubie. Wtedy na mistrzostwach świata w 2038 roku może będziemy mieć dobrą drużynę narodową, która nie będzie skazana na typowo polskie „cechy wolicjonalne”.

W innym razie nasza obecność na finałach mistrzostw świata i kontynantu będzie pojęciem incydentalnym, tak jak incydentalna jest wypoczęta noga, inna od zmęczonej nogi w kultowym polskim filmie, który niestety dobitnie obrazuje ówczesną rzyczywistość tysięcy młodych Lewych, Kub i Piszczów.

Można i trzeba też inaczej. Za dwadzieścia lat w Niemczech, Holandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii będzie tyle utalentowanych i dobrze wyszkolonych piłkarzy polskiego pochodzenia, że starczy na kilka polskich reprezentacji. Świetną robotę w tym zakresie w Niemczech robi już dziś Tomasz Rybicki, twórca skautingu PZPN w Niemczech, monitorujący polskie talenty za Odrą. Więcej o projekcie Gramy dla Polski tutaj.

Orzeł drugi, czyli ten ich, albo też kruk

Wynik niemieckiej drużyny z tej perspektywy to katastrofa. Złożona z wyszkolonych w świetnie zorganizowanym systemie piłkarzy drużyna tylko szczęśliwie wygrała ze Szwecją, a w meczach z Meksykiem i Koreą była stałym, ale bezradnym abonentem pola karnego przeciwników.

Wszaksze od ponad 25 lat co weekend na każdej niemieckiej wsi od Nordsee po czubek Zugspitze, obok opustoszałych kościołów i pod czujnym okiem stale dokształcanych trenerów odbywają się mecze i turnieje dla następców Ernsta Wilimowskiego, Franza Beckenbauera, Lothara Mathäusa i Michaela Balacka, poczynając właśnie od 4-latków z G-Jugend.

Dziwnym zbiegiem okoliczności G-Jugend jest ostatnią, najmłodszą kategorią wiekową. Niniejszym Niemcy zaoszczęli sobie i nam cotygodniowych skojarzeń przed i po meczach na szczęście nieistniejącej H-Jugend...

Moim zdaniem Niemcom zabrakło w tym roku tylko jednego – skuteczności. W grupowych meczach oddali w sumie 69 strzałów. Nie chce mi się sprawdzać, ale podejrzewam, że najwięcej z wszystkich drużyn. Zdobyli tylko dwie bramki.

Zabrakło im snajpera, takiego Roberta Lewandowskiego w formie sprzed roku, ale za to z dziadkiem z Wehrmachtu, takiego jak miał Kamil Glück, aktualnie pod zmienionym przez komunistów nazwiskiem broniący barw Polski. No i dobrze, w Niemczech byłby szóstym lub siódmym w kolejce środkowym obrońcą.

Jak to wszystko znoszą niemieccy kibice?

Niemieckim fanom po meczu nie zabrakło za to samokrytyki, olbrzymiego poczucia humoru i typowego dla Niemców dystansu do problemów. W końcu przez tą porażkę Volkswagen i BMW nie wstrzymają produkcji, Spätzle i Sauerkraut nie stracą swojego smaku, a wojny na całym świecie w dalszym ciągu będą dbać o dobrą koniukturę ważnego - szczególnie w urokliwej Bawarii - przemysłu zbrojeniowego. Zresztą te same wojny powodują napływ potrzebnej taniej siły roboczej z ogarniętych kryzysami regionów. Swoiste perpetum mobile niemieckiej gospodarki, śmieją się gorzko co bardziej światli i świadomi obywatele Niemiec.

Thorsten już po pierwszym meczu polskiej reprezentacji słusznie zauważył, że „Ihr seid genau so schlecht wie wir“. Żaden inny znany mi język nie jest zarówno dosadny i dowcipny jak niemiecki.

Tobias szybko nauczył nawet się śpiewać ulubionej piosenki kibica reprezentacji Polski. Zobacz jak to brzmi w języku Goethe i Mozarta. Coś nam cieńko Toby piszczy...

Zresztą Tobias, jako zagorzały i zarazem zgorzkniały hokeista w kraju, gdzie futbol jest prawdziwą religią cieszył się z dzisiejszej porażki z Koreą chyba bardziej niż ze srebrnego medalu niemieckich hokeistów w niedawnych mistrzostwach świata.

"Nie wiedziałeś? No właśnie. O tym że nasze miasto za nasze pieniądze nie dalej jak miesiąc temu uratowało bankrutujący z własnej winy klub piłkarski, a nie ma pieniędzy na halę dla hokeistów wiedzą wszyscy, ale nikogo to nie interesuje. Nawet przed wyborami cisza. Dobrze więc tym wszystkim piłkarzom i ich kibicom. Niech pocierpią." Dziwny typ...

Mecz Niemców z Koreą Południową miałem przyjemność oglądać w typowo bawarskim klimacie. W ogoródku piwnym Augustiner w Monachium. Wokół około dwa tysiące coraz bardziej zszokowanych twarzy. Szok był na tyle olbrzymi, że trudno było o racjonalne próby wytłumaczenia niewytłumaczalnego.

Jak słusznie zauważył jeden z moich sąsiadów przy stole słaby wynik należy zrzucić na Weltmeisterfluch. W końcu cztery lata temu Hiszpania, a w 2010 roku Włosi jako obrońcy tytułu też nie przeszli grupy.

Większość niemieckich kibiców jest zgodna, że występ ich Mannschaft w turnieju był katastrofalny i odpadnięcie już w fazie grupowej jest absolutnie zasłużone. Niektórym było nawet wstyd: „Das darf man bei WM nicht anbieten!“. Zresztą z tą opinią opinii publicznej publicznie zgodził się selekcjoner drużyny Jogi Löw. Stoper Mats Hummel doszedł nawet do wniosku, że ostatni dobry mecz reprezentacja Niemiec zagrała w listopadzie poprzedniego roku.

Chyba nie mieli okazji oglądać ostatnich meczów Polski...

A jednak im do śmiechu ;)

W tym momencie z olbrzymią pomocą przychodzi typowy niemiecki sarkazm i język wprost stworzony do wbicia gwoździa w najbardziej czuły punkt: „Wenn man ganz leise ist und der Wind günstig steht, kann man die Holländer und die Italiener lachen hören.“

Co starsi Niemcy z ledwie zauważalną nutką melancholii w głosie zauważyli, że Niemcy w Moskwie od 1943 roku nie wygrali...

Puenta musi być, przecież zbawimy ten świat

Oczywiście, tak samo jak w Polsce, szczególnie z jedynie słusznej strony oszukanych przez los zaczęły się wyliczenia i komentarze na temat horendalnych zarobków tych „nieudaczników”. A ja się wtedy tylko zawsze pytam, dlaczego w takim razie nie zrezygnujesz z abonamentu na n-ce lub Sky i po co co roku kupujesz prawie identyczną koszulkę drużyny swoich nieudaczników, za którą de facto dziewczyna w Bangladeszu dostaje kilka centów, a klub piłkarski kilkadziesiąt euro. Na te właśnie bzdurne zarobki swoich gwiazd.

W drodze powrotnej dziwnym zbiegiem okoliczności usiadłem w S-bahnie dokładnie naprzeciwko bardzo ciekawej dziewczyny. No, może nie było w tym aż tyle przypadku... Zarzekała się, że nie jest z Korei, tym bardziej południowej, ale z Japonii. Nie chce mi się wierzyć. Na moją ofertę ustawienia meczu (ważny dla Japończyków mecz Polska-Japonia w ostatniej kolejce gr. H, z którego również nie będziemy ze Sławomirem robili naszej INNEJ relacji) nie zareagowała ze znajomą mi z moich młodzieńczych, polskich lat ikrą. Pewnie jednak Koreanka, tylko przez skromność wstydziła się przyznać.

Albo "musi nie uwierzyła", że znam kuzynkę ogrodnika Lewandowskiego...

Przeczytaj też INNĄ relację Piotra i Sławomira, w skrócie PiS, z meczu Meksyk-Niemcy. Zakładamy, że ta cudowna relacja z równie przegranego meczu naszych ukochanych sąsiadów każdemu prawdziwemu Polakowi poprawi humor.

Aplikacja MyPolacy.de
UdostępnijMessengerWhatsapp
Bądź na bieżąco. Obserwuj nas na:
München, ostatnio online:
Wybraliśmy dla Ciebie