Niemiecka motoryzacja na rozdrożu. Do 40 proc. firm planuje przenieść produkcję za granicę
Kierunek rozwoju niemieckiej motoryzacji, obecnie skręca w ślepą uliczkę. Dane z rynku pokazują, że 30 - 40 proc. wszystkich firm produkujących podzespoły oraz inne elementy potrzebne branży motoryzacyjnej, będzie rozważać przeniesienie swoich zakładów za granicę. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, gospodarka Niemiec będzie w prawdziwych tarapatach.
Nawet 40 proc. firm planuje przenieść działalność poza Niemcy
Sektor motoryzacyjny, który od dawna jest uważany za filar Niemieckiej gospodarki, zarysowuje wyraźny symptom zmian, sygnalizujący nadchodzące trudności. Jörg Köhlinger, lider regionalnej organizacji IG Metall, w rozmowie z niemiecką redakcją RND, przekazał, że branża stoi u progu znaczącej restrukturyzacji. Według niego, od 30 do 40 procent przedsiębiorstw z jego regionu rozpoczęło już lub poważnie rozważa przeniesienie swojej działalności za granicę, co rysuje niepokojący obraz przyszłości zarówno dla gospodarki i rynku pracy.
Brak taniej energii w Niemczech dobija przedsiębiorstwa
Rewolucja związana z autami elektrycznymi obecnie notuje spore fiasko, co przekłada się na pełzające i stale rosnące problemy koncernów motoryzacyjnych, które oprócz tego, i raczej szczególnie, dobija fakt, że bez taniej energii, wiele przedsiębiorstw nie jest już w stanie dłużej kontynuować swojej działalności w Niemczech, utrzymując odpowiednie marże, zapewniające płynność finansową na takim poziomie, aby w obecnych, trudnych czasach, generować zysk i osiągać wyniki, na które liczą akcjonariusze i inwestorzy.
Pierwsze firmy już się pakują za granicę
W ostatnim czasie szczególną uwagę przykuła decyzja Grupy Bosch o zakończeniu produkcji części do hamulców, co ma bezpośredni wpływ na zatrudnienie w trzech lokalizacjach w centralnej Hesji. Szczególnie dotknięta jest odlewnia w Lollar, niedaleko Gießen, gdzie około 260 z 900 pracowników stoi przed ryzykiem utraty pracy.
Lepszej perspektywy nie widać w przypadku firmy Kamax w Homberg/Ohm, gdzie zaplanowano przeniesienie produkcji do Słowacji, stawiając pod znakiem zapytania przyszłość wielu miejsc pracy.
Z kolei fabryka Forda w Saarlouis stoi przed perspektywą zwolnienia 2800 pracowników po zakończeniu produkcji Focusa w przyszłym roku. Zachowanych ma być jedynie 1000 stanowisk pracy, ale co do tego nie ma również 100% pewności. Mimo starań IG Metall i rady zakładowej, nie udało się znaleźć inwestora zainteresowanego przejęciem zakładu, co pokazuje, że trudno póki co szukać pozytywnego zakończenia.
Opel w Eisenach także przeżywa chwilowe trudności, mając za sobą okres ośmiu dni pracy w skróconym wymiarze godzin. Przyczyną jest kończący się cykl produkcyjny obecnego modelu SUV Grandland i spadający popyt na ten pojazd. Mimo to, przedstawiciel Opla podkreśla, że sytuacja ta ma charakter przejściowy. W zakładzie planowane jest wprowadzenie nowego modelu Grandland, również w wersji w pełni elektrycznej, co ma pozwolić na wznowienie pracy na dwie zmiany i pełne wykorzystanie potencjału produkcyjnego w drugiej połowie roku.
Dostawca komponentów motoryzacyjnych ZF w Saarbrücken, gdzie zatrudnionych jest około 11 000 osób, boryka się z realną obawą o redukcję miejsc pracy w nadchodzących latach, ponieważ wiele modeli samochodów elektrycznych nie potrzebuje skrzyni biegów. Z drugiej strony to pokazuje, jak transformacja branży wpływa na inne zakłady i miejsca pracy.
Niektórzy próbują się ratować, ale nie na długo
Proces transformacji w branży motoryzacyjnej przebiega dynamicznie, ale nie wszystkie firmy są równie chętne do adaptacji nowych technologii. Jörg Köhlinger z IG Metall zauważa, że niektóre przedsiębiorstwa z regionu Mitte uparcie trzymają się produkcji opartej na silnikach spalinowych. Taka strategia, jak podkreśla przedstawiciel IG Metall, nieuchronnie prowadzi do zamknięcia zakładów i utraty miejsc pracy, a jedyną kwestią pozostaje, kiedy to nastąpi.
Jednak nawet ambitne plany transformacji napotykają obecnie przeszkody. Rynek samochodów elektrycznych charakteryzuje się zaciętą konkurencją cenową, co stawia pod znakiem zapytania rentowność i stabilność producentów. Carlos Tavares, prezes grupy Stellantis, do której należy Opel, sygnalizuje, że branża może znaleźć się w trudnej sytuacji, mówiąc o "krwawej łaźni" w segmencie pojazdów elektrycznych i trudnym 2024 roku. Podkreśla to, że w ubiegłym roku zakłady jego grupy pracowały, wykorzystując zaledwie 56% swoich mocy produkcyjnych, czyli znacznie poniżej celowanego poziomu 80%. Ta sytuacja rysuje obraz sektora w fazie głębokiej reorganizacji, gdzie przyszłość zależeć będzie od zdolności do adaptacji i innowacji.
Zielony wodór na ratunek
Kluczowym elementem zmian zachodzących w przemyśle motoryzacyjnym, który pozwoli powrócić Niemcom do miana “hegemona motoryzacyjnego”, jest wykorzystanie zielonego wodoru jako alternatywy dla gazu ziemnego, w połączeniu z energią odnawialną jako fundamentem dla jego produkcji. Jednakże, istnieją poważne pytania dotyczące lokalizacji produkcji wodoru i sposobów jego dystrybucji. W związku z tym Niemcy stoją przed poważnym wyzwaniem, związanym z potrzebą znacznego przyspieszenia rozwoju odnawialnych źródeł energii, przy jednoczesnym zapewnieniu niskich, tak jak to miało miejsce wcześniej, kosztów energii.
Obserwuj MyPolacy.de na Facebooku, Instagramie, Threads, YouTube i Twitterze.
Masz temat który może nas zainteresować lub chcesz się podzielić z nami informacjami? Napisz do nas maila na adres redakcja@mypolacy.de.
Wróć na stronę główną MyPolacy.de.
Źródło: rnd.de
Zdjęcie: Depositphotos.com, autor: snvv
Niemiecki bank wycofa swoje usługi z poczty. Postawi tylko na bankowość internetową
Rewolucja w stolicy Bawarii. Centrum Monachium wolne od samochodów



