Starcie polskich i niemieckich kibiców w Klagenfurcie

· Autor:
Starcie polskich i niemieckich kibiców w Klagenfurcie
UdostępnijMessengerWhatsapp
Bądź na bieżąco. Obserwuj nas na:

Senne austriackie miasteczko Klagenfurt zostało w niedzielę ogłuszone przyśpiewkami kibiców i dudniącą muzyką, gdy polscy i niemieccy kibice w pełnym rynsztunku zaludnili centrum miasta przed spotkaniem swoich drużyn na pierwszym meczu Euro 2008.

Polacy, których wielu przyjechało pociągiem bądź przyleciało samolotem, mieli od wczesnego popołudnia przewagę liczebną nad rywalami i byli zdecydowanie najlepiej słyszalni, gdy śpiewali non stop “Polska! Polska!” i “Deutschland, Deutschland, Auf Wiedersehen” gdy tylko mijał ich choćby pojedynczy niemiecki kibic. Ale atmosfera była ciągle wesoła, mimo że obawiano się aktów przemocy pomiędzy rywalizującymi grupami.

“Niemcy to odwieczni wrogowie Polski, w naszych sercach i duszach, z powodów historycznych” - wyjaśnia 39-letni Andrzej znad ciepłego posiłku - dosłownie kilka chwil temu wysiadł z nocnego pociągu przybywającego z Warszawy.

“Dzisiejszy wieczór traktujemy jak wojnę” - dodaje, chociaż uśmiecha się przy tych słowach.

Doszło do paru bójek, ale konfrontacje w niedzielę po południu nie były liczne; kibice ograniczali się do śpiewów pomiędzy jednym kuflem piwa a drugim i do energicznego wymachiwania flagami.

Z czarno-czerwono-złotego piętrowego autobusu z otwartym dachem dobiegały przez megafon przyśpiewki niemieckich kibiców z Pucharu Świata, którzy próbowali zagłuszyć Polaków; ci jednak nie pozostawali dłużni i kładli się przed autobusem, podczas gdy znajomi robili im zdjęcia.

Polscy i niemieccy kibice naprędce zorganizowali stół do gry w piłkarzyki, na którym rozegrali mecz przeciwko sobie ku uciesze przechodniów.

“Atmosfera jest fantastyczna” - mówi Maria Helbing, lat 20, z Turyngii w centralnych Niemczech, przyglądając się dwóm rywalizującym grupom, które urządziły konkurs na najgłośniejszą przyśpiewkę. “Niemcy śpiewają raczej kiepsko, Polacy są w tym lepsi; my musimy poćwiczyć” - ocenia.

W miarę upływu dnia na ulicach pojawiało się coraz więcej policji, która podążała za paradami kibiców i nagrywała szczególnie głośno zachowujące się grupy. Około 400 funkcjonariuszy niemieckiej policji, gotowych pomóc kolegom z austriackich służb, patrolowało centrum miasta wokół “mili kibica”, podobnie jak 25 policjantów z Polski.

Ogółem w Klagenfurcie w niedzielę spodziewano się około 25 tys. kibiców z Niemiec i 20 tys. z Polski. Obawiano się, że dojdzie do zamieszek pomiędzy odwiecznie rywalizującymi kibicami.

W sobotę wieczorem doszło do kilku bójek w wyniku których zatrzymano 16 osób. Policja interweniowała szybko i niebezpieczne sytuacje szybko zostały opanowane, zanim doszłoby do eskalacji, mówi rzecznik policji w Klagenfurcie, Gottlieb Tuerk.

Maciej Bruszewski, który przyjechał z trójką przyjaciół z Nidzicy w północnej Polsce, bagatelizuje obawy.

“Jesteśmy nastawieni pokojowo: dwa lata temu podczas Pucharu Świata w Niemczech również był mecz Polska-Niemcy i nic złego się nie działo” - mówi. “Dzisiaj też nic się nie stanie. Jeśli wygramy, będziemy pić do rana. Jeśli przegramy, wyjeżdżamy zaraz po meczu.”

Niemieccy i austriaccy funkcjonariusze pozowali do zdjęć i gawędzili z kibicami, podczas gdy kibice drużyny przeciwnej robili zdjęcia. Koszulki i flagi były typowymi rekwizytami, ale była też grupa Szkotów w kiltach - “liczyliśmy na awans Szkocji” - i Niemcy w tradycyjnych lederhosen. Poza tym może barw: białej, czerwonej, czarnej i złotej.

Grupa dwunastu młodych mężczyzn z Badenii-Wirtembergii opróżniali kufle piwa ubrani w kompletne tradycyjne stroje niemieckie, od koszul po skarpetki. “Po Pucharze Świata i jego świetnej atmosferze zdecydowaliśmy, że musimy przyjechać do Austrii, żeby znowu doświadczyć tego wspaniałego uczucia” - powiedział Armin Thieringer, opisując nastrój jako “idealne, czyste emocje”.

On i jego przyjaciele, jako należący do fan klubu niemieckiego stowarzyszenia piłki nożnej, mieli szczęście i wygrali bilety na każdy mecz swojej drużyny. Inni ciągle chodzili po ulicach z kawałkami kartonu mówiąc “kupię bilety” w różnych językach.

Daniel, 23, który przyjechał do Klagenfurtu z Bielefeld na zachodzie Niemiec, jest pewien, że dostanie się na mecz. “Po prostu trzeba wydać trochę więcej pieniędzy, ale są ludzie, którzy mają za dużo biletów” - tłumaczy, stojąc na rogu ulicy z napisem głoszącym “potrzebuję biletów”.

Nawet bez biletu można się nieźle bawić, dodaje Matthias Stein z niemieckiej “ambasady kibiców”. “Warto przyjechać, nawet jeśli nie ma się biletu, tylko po to, żeby doświadczyć tej atmosfery, być częścią wydarzenia” - mówi.

Aplikacja MyPolacy.de
UdostępnijMessengerWhatsapp
Bądź na bieżąco. Obserwuj nas na:
Ostatnio online:
Wybraliśmy dla Ciebie